Colin i Pen - ten sezon to ukoronowanie ich relacji, którą oglądaliśmy już od dwóch sezonów, a nie jej początek. Ich relacja nie ma tyle nagłych chwil, jak to miało miejsce np. w 2. sezonie, ale to wg mnie zaleta serialu, a nie wada. Dzięki temu widać, jak oboje dojrzewają do bycia ze sobą.

Dodam jeszcze, że to, co mi się podoba w ich relacji - tzn. w tym, jak scenariusz nam ich pokazuje - to fakt, że oni bardzo dobrze się rozumieją m.in.dużo między sobą żartują, Colin podkreśla, że tylko Pen go rozumie itp. Fajnie jest patrzeć, jak łączy ich przede wszystkim zrozumienie siebie, a nie tylko pożądanie (a nie oszukujmy się, scena w karocy świetnie została nakręcona, bałam się, że pod tym względem 3. sezon będzie słabszy od wcześniejszych, ale okazało się, że nie!).

Nie widzę tu właśnie tego procesu dojrzewania ich relacji. Nie ma żadnego momentu ani rozmowy, w której widać przemianę w myśleniu Colina. Nie ma chemii między bohaterami, ma się wrażenie jakby się całował z siostrą. Nie widać tej zmiany perspektywy, jakby dalej nie dostrzegał w niej kobiety. A scena w powozie i te miny na karpia dopełniają niestety całości.

Zazwyczaj takie miny się robi w takich sytuacjach. Samo życie.